O tym, jak działają emocje
Rozbita szyba w drzwiach do pokoju, rozbita szyba w oknie, grany cztery razy spektakl pod tytułem „pakuję się i wychodzę, wolę spać na dworcu niż tutaj”, niezliczona ilość krzyków, łzy moje, łzy mamy, łzy taty. Oto bilans mojego okresu dojrzewania. Byłam okropną nastolatką. Na samą myśl o tym, co w tamtym czasie fundowałam rodzicom, robi mi się niedobrze ze wstydu. Nie kradłam, nie ćpałam, nie wdawałam się w bójki, nie dostawałam jedynek, ale tak miotałam emocjami, że generowałam sobie i innym prawdziwy koszmar. Po dwudziestce, gdy mieszkałam już z rówieśnikami, trochę się poprawiło, ale wciąż czułam się niewolnicą swoich emocji. Żeby niemądrze pokazać, że mi zależy lub poczuć się jakkolwiek ważną, z każdej sprawy potrafiłam zrobić bitwę, w której strzelałam komunikatami o ostatecznych decyzjach, budowałam okopy ze spakowanych walizek oraz wycieńczona kapitulowałam we łzach na ławce w pobliskim parku. Wpadałam w stany, w których nikt nie potrafił (a po dwóch próbach już nie chciał) do mnie dotrzeć. Na co dzień moje kroki podcinała dysforia – rozlany kubek kawy, dodatkowe poprawki od klienta czy zawieszony program na komputerze momentalnie stawały się końcem świata i dowodem na to, że wszystkie moje dotychczasowe wysiłki nie mają absolutnie żadnego sensu. Do dziś nie poznałam osoby tak dysforycznej jak ja wtedy. Nigdy nie manipulowałam, nie byłam więc toksyczna. Domyślam się jednak, że mieszkanie ze mną mogło być męką.
Dziś tamtej Agi już nie ma. Pokonałam ją na trzech frontach. Po pierwsze, psychoterapią. Ostatnio zasłyszałam gdzieś, że dla własnego dobra warto choć raz w życiu odwiedzić psychologa. Zgadzam się z tym. Indywidualna pomoc specjalisty to coś, czego nie zastąpi rozmowa z przyjaciółką, twórczość, mądra książka czy brownie z masłem orzechowym. Po drugie, oczywiście, jakżeby inaczej, pomógł mi rak. Pokochanie siebie, docenienie ograniczonego czasu, który mam oraz przepełniająca mnie wdzięczność za wszystko i wszystkich wokół pozwoliły mi, mówiąc najprościej, wyluzować. Po trzecie, przeczytałam kilka mądrych książek i odbyłam dwa wspaniałe szkolenia: Terapię Simontonowską, stworzoną dla pacjentów i pacjentek onkologicznych, oraz Racjonalną Terapię Zachowania, opartą o nurt poznawczo-behawioralny. Wyjaśnię Wam to, czego się tam nauczyłam.
Emocje nie są wywoływane przez sytuacje. To nie rozlanie kawy czy poprawki od klienta wkurzają. Gdyby zdarzenia miały moc wzniecania emocji, robiłyby to zawsze i dla wszystkich tak samo. Tak jednak nie jest – płacz dziecka lub wyniki wyborów jednych zirytują, innych nie, ba, dostanie okresu raz może zmartwić, innym razem – ucieszyć. Zgodnie z teorią „ABC emocji”, zastana sytuacja, a więc zdarzenie zewnętrzne to A, bodziec. Oto coś się dzieje, wydarza, spostrzegamy to zmysłowo. Emocje to C, do nich mamy jeszcze kawałek. W sytuacji A budzi się bowiem B – nasze myśli. Nie ma emocji bez myślenia. Żeby poczuć emocję, trzeba coś pomyśleć.
„Ależ ja czasami nic nie myślę, po prostu coś mnie wkurzy, bez analizowania”, chciałoby się zareagować. Tak nam się tylko wydaje, w dodatku nikt tu nie mówi o analizowaniu. Czasem myślimy wręcz automatycznie, szybko, nie zwracając uwagi na przemykające w głowie zdania. Kojarzysz ten moment, gdy dojeżdżasz do świateł, samochód przed Tobą hamuje, a Ty odruchowo również wciskasz odpowiedni pedał? Prawo jazdy mam od niedawna, więc doskonale pamiętam pierwszy raz, gdy zareagowałam bez analizy „o, czerwone światło, muszę hamować do zera, więc powinnam wcisnąć środkowy pedał i nie zapomnieć o sprzęgle, żeby silnik nie zgasł”. Po prostu zatrzymałam pojazd. To jednak nie znaczy, że zapomniałam o kolejności działań. Wręcz przeciwnie, tak dobrze je pamiętałam, że moje myśli zadziałały same, nie potrzebując mojego skupienia. Każdorazowe ocenianie i analizowanie na podstawie wszystkich dotychczas zdobytych doświadczeń i informacji byłoby karkołomne, prawda? Wyobrażasz sobie do końca życia, ilekroć napotkasz czerwone światło, uważnie przypominać sobie teorię z kursu prawa jazdy? Żeby się nie męczyć, mózg automatycznie przyrównuje spostrzeżoną sytuację do zdobytych doświadczeń, w rezultacie tworząc nawyki myślowe, przekonania oraz postawy. Czasem to przydatne, jak przy tym hamowaniu lub kiedy zamyślisz się, robiąc kupę, ale mimo to dokładnie wytrzesz tyłek i spuścisz wodę. W innych przypadkach takie nawyki mogą szkodzić – na przykład gdy jakaś osoba, kilkukrotnie zraniona, uzna, że „faceci to świnie” i, choć czuję się samotna i marzy o miłości, przez swoją postawę odbierze sobie szanse na spełnienie swojego pragnienia.
Tworzymy nawyki, przekonania i postawy, by było nam wygodnie. Każdy ma własny repertuar – jedni do bluzy z kapturem lub swetra najpierw pakują ręce, inni w pierwszej kolejności pchają głowę, jedni otwierają Snickersa, energicznie naciskając końcówkę opakowania i wypychając baton, inni rozdzierają folię na końcu. Jesteśmy przekonani o słuszności swojej drogi, jednak czasem mimo to nie czujemy się szczęśliwi, gdyż przy pomocy zestawu działających nawyków nie potrafimy rozwiązywać swoich problemów, osiągać zamierzonych celów i prowadzić życia zgodnie z marzeniami. Albo, jak ja, pakujemy walizki, choć wcale nie mamy zamiaru się wyprowadzić, a potem ryczymy w parku, żałując swoich słów.
No właśnie. B tworzy C. Szczere myśli, nawyki, przekonania i postawy sprawiają, że czujemy się w określony sposób. Po co? Emocje dają niezbędny do podjęcia działania (lub jego niepodejmowania) poziom pobudzenia, nastawiają nas odpowiednio, zgodnie z B, czyli szczerą myślą. Dlaczego cieszysz się, gdy zdasz egzamin? Stoi za tym konkretne przekonanie, na przykład „dobrze wybrałam kierunek studiów, jestem zdolna, nadaję się do tego, zostałam doceniona”. Czemu wkurzasz się, bo złapałeś gumę? To pewnie przywiązanie do wyniku: „założyłem sobie, że dojadę tam w godzinę, w czystych ubraniach, niezmęczony, w związku z czym brak złapania gumy mi się po prostu należy”. Z jakiego powodu ludzie boją się latać, skoro samolot to najbezpieczniejszy środek transportu? Obejrzane w dzieciństwie filmy katastroficzne poskutkowały wytworzeniem postawy, że prawdopodobieństwo tragedii jest ogromne. Mniemam, że smutek z powodu przybrania na wadze opiera się zwykle na przykrych przekonaniach o tym, że waga implikuje wartość człowieka, a przerażenie po diagnozie „rak” wynika z powszechnych w naszej kulturze „rak to wyrok”, „na raka nie ma lekarstwa”, „rak zawsze wraca”.
To zatem nie sytuacje wywołują emocje, a nasze przekonania o tychże sytuacjach. „Istoty ludzkie niepokojone są nie przez rzeczy, ale przez własne spojrzenie, jakie na nie mają”, pisał Epiktet. To nie płacz dziecka czy złapana guma Cię denerwują. To Ty się denerwujesz. Ty się smucisz. Ty się cieszysz. Swoimi myślami. Konsekwencje idą dalej. Dodatkowo, po A, B i C jest jeszcze D, czyli działanie. Ogłaszają konkurs fotograficzny – A. Myślisz „na pewno nie wygram, moje zdjęcia są beznadziejne” – B. Boisz się, brak Ci pewności siebie – C. Nie bierzesz udziału w konkursie, tracąc szansę na wygraną – to właśnie D. Na spacerze spotykasz bezdomnego psa, który wlecze się za Tobą aż do domu. „Kocham zwierzęta, jestem empatyczna, a jeśli będzie trzeba, zwrócę się do specjalisty”. Czujesz wzruszenie, radość, dumę i ekscytację. Pies zyskuje dom, Ty – przyjaciela.
Ciekawymi przypadkami są dysproporcje między A i B. Czasem A jest wielkie jak dąb, a B – wielkości przebiśniegu. Niektórzy stanowczo za mało się przejmują: „nie ma żadnej pandemii, po co te maseczki”, „Bóg dał dzieci, to da i na dzieci”, „miej wyje*ane, a będzie ci dane”. Czasami jest odwrotnie – A jest jak główka od szpilki, B – jak piętrowy budynek. Idealnym przykładem takiego wyolbrzymiania będą moje stare dysforie. Rozlałam kawę? Cały poranek zepsuty! Koleżanka się nie odzywa? Na pewno jest na mnie zła! Nie zdałam egzaminu na prawo jazdy? Nigdy się nie uda, nie nadaję się na kierowczynię! Bywa także, że będące piętrowym budynkiem B nie ma za sobą żadnego A, kiedy z niczego wymyślamy sobie problemy, strachy i choroby.
Istnieje cała masa emocji. Wśród nich znajdziesz strach, złość, radość, spokój, wstyd, zakłopotanie, dumę, a nawet ciężki do przetłumaczenia na język polski cringe. Próba podzielenia tego zbioru na pozytywne i negatywne szybko rozbija się o skałę. Gdy w awanturze mówię o dwa słowa za dużo, złość działa destrukcyjnie na mnie i moje plany, jednak kiedy walczę o swoje prawa, złość dodaje mi energii. Kiedy długo jestem smutna bez powodu, powinnam udać się do specjalisty, lecz jeśli uronię łzę, oglądając wzruszający film, po prostu przeżyję wzbogacającą mnie drobnostkę. Jeżeli skaczę z radości, gdyż dostałam stypendium twórcze, mogę otwierać szampana, jeżeli jednak cieszę się, bo mojej rywalce dzieje się krzywda, warto byłoby zastanowić się nad swoimi przekonaniami. Emocje nie są złe lub dobre, negatywne lub pozytywne, właściwe lub nie. Nie chodzi o to, by nigdy się nie złościć. Dla zdrowia psychicznego potrzebujemy szerokiego spektrum emocji.
Warto jednak zadać sobie pytanie, jak czuję się z tym, jak się czuję. Kiedy Twoje emocje pomagają Ci w osiąganiu celów i byciu taką, jaką pragniesz być, a kiedy głównie Ci szkodzą? Dzielę zatem emocje na zdrowe i niezdrowe, w zależności od tego, czy poprzedzająca je myśl (świadoma bądź nie) jest w danym momencie zdrowa czy nie dla jej właściciela. Czy możesz zmienić to, jak się czujesz? Tak, ponieważ możesz zmienić to, jak myślisz. To Ty odpowiadasz za swoje myśli, czyli B, a w konsekwencji za swoje C i D. O tym, jak to zrobić, napiszę wkrótce.
W ubiegłym roku tylko raz stoczyłam znaną mi z przeszłości bitwę. Krzyczałam, mówiłam okropne rzeczy, po czym wyszłam, by łkać, ukryta w wysokich trawach niedaleko domu. Nie wstydzę się do tego przyznać, choć trochę żałuję, że pozwoliłam starym, niezdrowym myślom dojść do głosu. Zdarzyło się to jednak tylko jeden raz, gdyż psychoterapia, „życie po raku” oraz wiedza ze szkoleń działają, przez co i ja lepiej działam. Nie chodzi o to, by stać się ideałem. Chodzi o to, by być odpowiedzialnym za swoje emocje i myśli, starać się mieć w nie wgląd, umieć ocenić, czy są zdrowe, czy nie oraz wierzyć w to, że istnieje sposób na wytyczenie nowych ścieżek dla przekonań. Ale o tym innym razem.
__________
(i bądź ze mną na bieżąco)