5 afer o świadomą pielęgnację i zdrowe nawyki
Uwaga! Wpis powstał we współpracy z firmą PelviCare. Co to znaczy? Nie dostałam za niego pieniędzy, nikt nie ingerował w treść, nie sprawdzał jej, nie opiniował. W tekście znajdziesz linki do produktów. Jeśli kupisz je, wpisując kod AGA, otrzymasz 10% zniżki, a PelviCare przekaże mi pewien procent kwoty Twojego zamówienia. Dlaczego piszę o tym wprost? Zależy mi na tym, byście widzieli moją autentyczność. A zgodziłam się na współpracę, bo, no cóż, ten tekst pisałam kilka dni, jak każdy tutaj, a nie otrzymuję za to żadnego wynagrodzenia! Dziękuję Wam za zrozumienie, obiecuję zawsze być z Wami szczera.
Wstyd mi się przyznawać – przed Wami i przed sobą – jak traktowałam swoje ciało przed 2018, jednocześnie żyjąc w przekonaniu, że jestem kobietą wyjątkowo dbającą o siebie. Dziś, jak o tym myślę, określiłabym całokształt tamtej pielęgnacji jako nieczułą. Przez lata traktowałam swoje ciało jak dziecko, które próbuje zwrócić moją uwagę słowami „mamusiu, chce mi się siku, boli mnie ząb i czuję się samotnie”, a ja mu na to „nie wydziwiaj, siedź prosto, kolana razem”. Dramat. Nie chciałabym być na miejscu swojego ciała przed 2018. Tylko że sęk w tym, że byłam!
Liczne wypryski na twarzy traktowałam jako rodzaj urody – tak już mam, pech po prostu. Każdy kolejny pryszcz dostawał pokaźną dawkę podkładu i wulgaryzmów, nic więcej. Moją metodą na włosy, od zawsze suche i łamliwe, było farbowanie ich na kolory, które odwrócą uwagę od stanu matowego siana oraz bezrefleksyjne nakładanie ton obrzydliwie drogiej odżywki, którą poleciła mi fryzjerka. Wobec tego, co pod skórą, postępowałam identycznie. Częste przeziębienia próbowałam kontrolować sporymi dawkami paracetamolu i kofeiny. Na obfite upławy stosowałam irygacje środkami z apteki i pakowanie zapasowych majtek do torebki.
Nie masz pojęcia, jak jest mi wstyd, gdy to piszę. Robię to jednak, mimo dyskomfortu, bo wierzę, że właśnie Ty możesz być osobą, która po dotarciu do ostatnich słów tego tekstu zmieni swoje nawyki, by zacząć świadomą, a przede wszystkim czułą, uważną pielęgnację. Że nie będziesz, jak ja, potrzebować do tego cholernego raka. Po to rok temu założyłam ten blog.
Ten wstęp może Ci się wydawać troszkę przedwczorajszy – tyle się przecież mówi o świadomej pielęgnacji, dbaniu o zdrowie i empatycznej relacji z własnym ciałem. Olejowanie włosów, serum z retinolem, działanie kurkumy czy ograniczanie smażonego dawno już nie są wiedzą tajemną. Tak, ale najczęściej… od pasa w górę. I od ud w dół. Generalnie kiepsko idzie nam rozumienie, że wulwa, czyli srom, cipka, joni, to kolejne miejsce organizmu, względem którego dobrze się orientować w kwestii self-care. Najwyższy czas do tej tendencji świadomego dbania o siebie dołożyć część ciała, o której stanowczo zbyt często zapominamy…
Czemu nie zatytułowałam tego tekstu „Jak dbać o swoją wulwę?”, tylko użyłam okropnego, wskazującego na tabu określenia „tam na dole”? To nie jest przypadek… ale kwestię tę wyjaśnię na sam koniec!
Tymczasem przejdźmy do tego, co najważniejsze – konkretów, którym postanowiłam nadać formę dialogu. Jego bohaterki to Iga, Daga i Aga. Iga i Daga nie zgadzają się ze sobą, gdyż reprezentują spolaryzowane formy popularnych postaw, dotyczących zdrowia ginekologicznego. Ich utarczki są żywcem wyjęte z internetowej rzeczywistości. Oczywiście wtedy wchodzę ja, cała na różowo i mówię, „jak życie wygląda”, udzielając porad Idze, Dadze i Tobie. Mam nadzieję, że całość Ci się spodoba i doda Ci plus dziesięć do bycia osobą zdrową, bezpieczną, zaopiekowaną i pewną siebie.
Afera pierwsza, higieniczna
Iga: Mam cudowną piankę do mycia cipki, kapitalna sprawa. Powąchaj, Daga, jak pachnie!
Daga: Zabierz to ode mnie i wywal na śmietnik! Nie słyszałaś, że pochwa oczyszcza się sama? Zaburzasz równowagę bakteryjną waginy!
Iga: A ty wiesz, kochana, że skóra się poci i wytwarza łój? Ty wierzysz, że to wszystko wymyjesz samą wodą?
Daga: Nie, no, jasne, lepiej wpychać sobie perfumowane pianki do pochwy, pewnie!
Aga: Internet zna setki awantur o to, czy wulwę należy myć specjalnym kosmetykiem, czy samą wodą. Zamiast szukać jednoznacznej odpowiedzi i ważyć argumenty obu stron, najlepiej po prostu poznać źródło tego konfliktu. Spójrz na swoją wulwę i przypomnij sobie jej anatomię. Wargi sromowe zewnętrzne są pokryte zwykłą skórą. To miejsce się poci. Przede wszystkim jednak rosną tu włosy, a więc są i gruczoły łojowe. Pomiędzy wargami zewnętrznymi znajdują się wargi wewnętrzne – już nie skórzane, ale łyse, śliskie, bardzo delikatne – oraz napletek łechtaczki o podobnych właściwościach. Ta część łatwo pokrywa się zaschniętym śluzem. Oprócz tego trafia tu również tak zwana mastka, czyli mieszanka łoju, bakterii i złuszczonych komórek, często z niewielkim dodatkiem moczu. Masz rację, Iga, że ciężko byłoby to domyć samą wodą. Kosmetyki myjące są w tym względzie bardzo przydatne – rozpuszczają tłuszcz i pozwalają wulwę doczyścić… tylko że pomiędzy wargami wewnętrznymi jest ujście pochwy. I cewki moczowej. I łechtaczka. Pochwa, czyli wagina (błagam, przestańmy mylić wulwę z waginą!), jest narządem wewnętrznym, ale mającym kontakt ze światem zewnętrznym – bo jest do niej dziurka, zupełnie jak w nosie, uchu czy ustach (choć te ostatnie akurat możemy zamknąć). Pochwa ma więc przerąbane – z jednej strony jest narządem wewnętrznym, więc ma swoją równowagę bakteryjną, oczyszcza się sama i nie można pchać tam mydła (punkt dla Dagi), a z drugiej strony, ma otwór na zewnątrz, więc wyjątkowo ważne jest, by okolice tego otworu trzymać w jak najlepszej czystości, by pochwie nie zaszkodzić (punkt dla Igi). Co więc robić?
Myj wulwę raz dziennie, chyba że z jakiegoś powodu – na przykład miesiączki – odczuwasz potrzebę podmywania się częściej. Wbrew pozorom, zbyt częste mycie sromu sprzyja infekcjom. Nie zapędzaj się również w drugą stronę – jeśli zaniedbasz srom, pochwa nie poradzi sobie z samooczyszczaniem. W trakcie dnia możesz ewentualnie odświeżyć cipkę nawilżaną chusteczką do higieny intymnej. Na rynku jest również mokry papier toaletowy, wspomagający pH sromu.
Po każdym seksie, w którym Twoja wulwa bierze jakikolwiek udział, umyj srom i zrób siku, by wypłukać bakterie. Czyść zabawki erotyczne. W czasie miesiączki regularnie wymieniaj tampon i czyść kubeczek, no i nie opieraj się wyłącznie na wewnętrznych produktach menstruacyjnych.
Do mycia wulwy używaj niewielkiej ilości żelu lub płynu, rozrobionego wcześniej z wodą tak, by do sromu przykładać przygotowaną w ten sposób pianę – rozcieńczony kosmetyk będzie łagodniejszy. Możesz też użyć gotowej pianki. Dbaj o to, by kosmetyk do mycia wulwy miał naturalny, bezpieczny skład. Bez kozery myj wargi sromowe zewnętrzne i przestrzeń między nimi a udami. Delikatniej czyść miejsca między wargami zewnętrznymi i wewnętrznymi oraz napletek łechtaczki. Przedsionek pochwy możesz przepłukać czystą wodą, ale nie pchaj tam kosmetyków.
Absolutnie przenigdy nie rób samodzielnie irygacji pochwy i nie aplikuj tam żadnych kosmetyków. Wagina to narząd wewnętrzny – dzięki pałeczkom kwasu mlekowego oczyszcza się sam.
Afera druga, pielęgnacyjna
Daga: Nie byłabym w stanie golić włosów łonowych. One przecież chronią srom przed urazami i zanieczyszczeniami! Włosy na głowie też po coś mamy, prawda?
Iga: Jest dokładnie odwrotnie! Jakbym była bakterią, to marzyłabym o rozwijaniu się w takich cieplutkich, mięciutkich włosach łonowych!
Aga: Tu nie potrzeba awantury, tylko balansu, ponieważ w obrębie wulwy mamy do czynienia z dwoma rodzajami bakterii – dobrymi i złymi. Jeśli ciało jest zdrowe, to bakterie z wewnątrz, czyli florę z pochwy, chcemy zostawić w świętym spokoju – nie przeszkadzać, nie ingerować, nie psuć. Jednocześnie jednak mamy bakterie z zewnątrz – te złe. Ich chcemy się pozbywać, by nie zagroziły tym dobrym. Włosy łonowe, w zależności od Twoich zwyczajów, mogą być i barierą, chroniącą przed infekcjami, i środowiskiem sprzyjającym rozwojowi złych bakterii. Starcia Igi i Dagi znowu więc nie rozsądzimy jednostronnie. Przede wszystkim jednak nie zapominajmy, że rozwojowi złych bakterii sprzyja wysoka temperatura i brak przewiewu. Pamiętajmy też, że wzgórek łonowy i wargi sromowe zewnętrzne to normalna skóra, wymagająca uważnej pielęgnacji, zarówno jeśli porastają ją włosy, jak i jeśli jest golona lub depilowana. Jednocześnie jednak pomiędzy wargami zewnętrznymi są wargi wewnętrzne i przedsionek pochwy, które lepiej starać się trzymać z dala od kosmetyków. To wcale nie jest proste, ponieważ wulwa jest dość zwartą „kompozycją” i dość trudno tak zupełnie osobno zajmować się jej poszczególnymi partiami. Wierzę, że balans, uważność i rozsądny umiar będą tu rozwiązaniem.
Możesz pozwolić włosom łonowym rosnąć naturalnie, przycinać je, golić lub depilować – to Twoja sprawa. Jeśli decydujesz się na pozostawienie naturalnego owłosienia, uważaj, by nie przeoczyć żadnych niepokojących objawów: guzka na sromie, zaczerwienienia, ranki. Jeżeli przycinasz, rób to ostrożnie, nożyczkami kosmetycznymi lub trymerem, zawsze z lusterkiem. Golisz? OK, tylko działaj niezużytą maszynką o kilku ostrzach, na mokro, przy pomocy delikatnego żelu lub pianki. Wolisz depilację? Jeśli laserowa, to tylko u osoby, która zna się na rzeczy. Jeśli woskiem, to niezbyt często, z uwagi na podrażnienia.
Jeżeli chcesz, możesz używać kosmetyków do wulwy: peelingów, kremów, balsamów, olejków, a nawet specjalnych farb do włosów łonowych. Uważaj jednak, by kosmetyki nie dostawały się do przedsionka i ujścia pochwy. Bierz małe ilości, nie przesadzaj, stosuj zasadę rozsądnego minimalizmu. Z pewnością odpuść wynalazki takie jak talki, pachnidła czy dezodoranty. Jakkolwiek zdecydujesz, zawsze dbaj o higienę i działaj ostrożnie, żeby zminimalizować ryzyko infekcji, uczulenia, wysypki czy wrastania włosów.
Noś majtki, które są miękkie, najlepiej bawełniane. Nie używaj syntetycznej, ciasnej bielizny i stringów, chyba że sporadycznie. Nie przesadzaj z obcisłymi ciuchami, jak legginsy ze sztucznej skóry czy nieprzewiewne rajstopy. Zdejmuj majtki do spania – zakładaj sam luźny dół od piżamy lub zostaw pupcię gołą (tylko tym nagim tyłeczkiem nie siadaj rano z kawą na kanapie pełnej psiej sierści lub krześle, na którym od lat siadają różni ludzie w różnych dżinsach – fujka!). Materiał, który na co dzień dotyka sromu, pierz i płucz regularnie, w delikatnych środkach. Warto też wiedzieć, że niektóre ciemne barwniki do tkanin mogą wywołać reakcję alergiczną.
Afera trzecia, fizjoterapeutyczna
Iga: Kupiłam Emy! Wczoraj robiłam pierwszy trening. Zabawne animacje, darmowa apka, można dodać relaksacyjne ćwiczenia oddechowe, mega spoko. Wkładasz końcówkę Emy do pochwy i…
Daga: Co?! To jest obrzydliwe! Czego to ludzie nie wymyślą, żeby zarobić… Ja nie używam żadnych takich wynalazków, nie robię żadnych ćwiczeń i żyję.
Iga: Wiesz, że olewając temat mięśni dna miednicy, zwiększasz ryzyko nietrzymania moczu, wypadania narządów i…
Daga: Nie przesadzaj. Pewne rzeczy są po prostu częścią życia. Po dwóch porodach popuszczanie jest normalne. Moja mama to ma, babcia też. Życie.
Aga: Weź, Daga, naprawdę, nie mów już nic więcej. Mamy XXI wiek, nie gódźmy się na nietrzymanie moczu, gazów czy stolca lub wypadanie narządów! Są sposoby (fizjoterapeutyczne i operacyjne) na to, by problem rozwiązać oraz ćwiczenia, nawyki i akcesoria, pomagające w profilaktyce. Niektórzy ludzie nie używają noży, jedząc obiad czy rollera do twarzy wieczorem i żyją, ale kompletnie nie oznacza to, że akcesoria te są głupie i z zasady niepotrzebne. Owszem, można bez tego żyć, lecz warto zainteresować się tematem. Tak, tam na dole mamy mięśnie. Może pamiętasz z biologii, że pod skórą, w obrębie podbrzusza, pośladków i bioder, jest kość miedniczna. Całą miednicę od spodu zamykają aż trzy warstwy mięśni, które pomagają trzymać wszystko na swoich miejscach. Wśród tych mięśni są też zwieracze odbytu i cewki moczowej, trzymające kupę i siku, te, które umożliwiają przygotowanie ciała do seksu, a nawet takie, które mają wpływ na przebieg miesiączki! Domyślasz się pewnie, że skoro rola mięśni dna miednicy jest taka ważna, to zaniedbanie ich może mieć naprawdę poważne, a nieraz i zaskakujące skutki, od problemów z osiągnięciem orgazmu, przez bóle podczas miesiączki, trudności z zajściem w ciążę, poronienia, aż po obniżenia i wypadanie narządów oraz nietrzymanie moczu czy stolca (oczywiście wymienione problemy mogą też mieć inne podłoże – to przedmiot specjalistycznej diagnozy w gabinecie lekarskim). Nauka kontrolowania mięśni dna miednicy nie jest trudna, a dobre praktyki szybko wchodzą w nawyk. To dobre przygotowanie do ciąży i porodu, a także bycia seniorką_rem, gdy zwiększa się ryzyko nietrzymania moczu, gazów i stolca oraz obniżenia narządów miednicy mniejszej. A napięcie tych mięśni tuż przed orgazmem i rozluźnienie, gdy orgazm się zaczyna… o rany.
Ćwicz mięśnie dna miednicy. Naprawdę. Koniecznie. Możesz umówić się na wizytę z zakresu fizjoterapii uroginekologicznej. W gabinecie najprawdopodobniej czeka Cię wywiad, badanie przezpochwowe i nauka ćwiczeń. Jeśli chcesz spróbować samodzielnie rozeznać się w tym, gdzie znajdują się i jak działają mięśnie dna miednicy, usiądź prosto i wyobraź sobie, że siedzisz na… kasztanie. Albo piłeczce pingpongowej, jeśli nie lubisz jesieni. Albo winogronie, jeśli nie przepadasz za tenisem stołowym. Wszyscy lubią winogrona, prawda? A teraz spróbuj to wyobrażone winogrono wciągnąć do środka, do pochwy. Czujesz, jak napinasz mięśnie? Po próbie spokojnie je rozluźnij. Prostsze ćwiczenia, które dobrze wpływają na mięśnie dna miednicy, to przenoszenie ciężaru z pośladka na pośladek z dłońmi pod pupą lub wałkiem bądź zrolowanym ręcznikiem pod wulwą. Wspaniały jest też… taniec!
Możesz też kupić sobie akcesoria do ćwiczeń. Szczególnie polecam tu sklep PelviCare, którego calutki asortyment poświęcony jest temu tematowi. Współpracuję z firmą PelviCare w taki sposób, że na wybrane produkty mam dla Ciebie kod zniżkowy 10%. Wystarczy, że przy realizowaniu zakupu w pole na kod rabatowy wpiszesz AGA.
Co wybrałam? Na stronie PelviCare znajdziesz hitowe Emy, czyli klinicznie sprawdzone urządzenie z biofeedbackiem. Jego niewielką końcówkę wkładasz do pochwy i odpalasz… wybraną grę w darmowej aplikacji. Ćwiczysz mięśnie dna miednicy, świetnie się bawiąc i przy okazji trenując relaksujący oddech.
Wśród znacznie tańszych, ale bardzo skutecznych rozwiązań, polecam przede wszystkim tanie i urocze (różowe!) ciężarki Laselle, które dają sporo możliwości, gdyż w opakowaniu są aż trzy ciężkości oraz zaprojektowane przez lekarza masażery Pelvic Wand, umożliwiające masowanie mięśni dna miednicy w domowych warunkach. Ćwiczenia polegają na naciskaniu różnych miejsc w pochwie – bardzo delikatnie, jak przy sprawdzaniu dojrzałości pomidora. Jest wersja klasyczna, wersja umożliwiająca terapię ciepłem i zimnem oraz wersja wibrująca.
Na istniejące już problemy z nietrzymaniem moczu pomóc może elektrostymulator, taki jak na przykład Pelvifine. Wprowadzasz do pochwy niewielką sondę, wciskasz odpowiednie przyciski i ćwiczy się samo. Rehabilitacja osłabionych mięśni wokół cewki moczowej często jest w stanie całkowicie zniwelować problem z popuszczaniem. Oczywiście tego typu urządzenia najlepiej kupować w porozumieniu z fizjoterapeutką uroginekologiczną. Pamiętaj też, żeby wszystkie urządzenia i akcesoria, które mają jakikolwiek kontakt z Twoją wulwą trzymać w bezpiecznym, czyściutkim miejscu i regularnie, dokładnie czyścić. Używaj do tego specjalnych, dobrych jakościowo środków,.
Profilaktyka mięśni dna miednicy to również dobre nawyki, czyli zdrowe przyzwyczajenia. Dbaj o postawę ciała przy chodzeniu, siedzeniu i uprawianiu sportu. Proste plecy miej też, gdy podnosisz ciężary, jednocześnie jednak miej na uwadze to, że osoby z żeńską zawartością miednicy nie powinny dźwigać nic cięższego niż 20 kilo.
Kiedy kichasz lub kaszlesz, rób to w łokieć, odwracając głowę w bok. Nie sikaj na zapas, na przykład przed podróżą, ale i nie trzymaj pełnego pęcherza – to wcale nie jest dobre ćwiczenie. Nie przyj, gdy robisz siku lub kupę – niech mocz i stolec wydostają się spokojnie, swobodnie, naturalnie. Zawsze siadaj na desce klozetowej. Jeśli jesteś poza domem, użyj jednorazowej nakładki.
Ruszaj się, uprawiaj sport. Jeśli potrzebujesz akcesoriów do ćwiczeń – piłki, dysku, maty – spróbuj wpisać kod AGA na PelviCare i zobacz, czy wybrałam ten produkt do mojej zniżki 10%. Nie przesadzaj z robieniem brzuszków. Spróbuj zacząć wstawać z łóżka inaczej niż dotychczas – nie siadając od razu, tylko najpierw przewracając się na bok i opuszczając z łóżka nogi. A jak już opanujesz ćwiczenia z zakresu fizjoterapii uroginekologicznej, napinaj mięśni dna miednicy, ilekroć kichasz, kaszlesz, wstajesz czy podnosisz coś ciężkiego.
Afera czwarta, toaletowa
Iga: Daga, nosisz na co dzień wkładki?
Daga: Jak mi się kończy miesiączka i mam już tylko lekkie, brązowe plamienie? Tak.
Iga: Nie, tak codziennie. Dla higieny.
Daga: Nie… Iga, znowu przesadzasz.
Aga: Daga ma rację, ale nie dlatego że Iga przesadza. To, co robi, nie jest nadgorliwe, lecz raczej szkodliwe. Było już o bakteriach z wewnątrz pochwy i z zewnątrz, z reszty świata. Są jednak jeszcze bakterie – pochodzące z odbytu. A odbyt, jak wiemy, jest całkiem niedaleko… Bakterie fekalne są dla flory bakteryjnej – zresztą nie tylko dla niej – bardzo niebezpieczne. Jako osoby z żeńskimi genitaliami mamy więc jeszcze jedną ważną misję prozdrowotną: uważać, by bakterie z odbytu nie dostały się do przodu: przedsionka i ujścia pochwy i obu par warg sromowych. Niestety wkładka higieniczna, choć czyściutka, działa jak autostrada, po której bakterie z odbytu podróżują prosto do naszej wulwy. Gdyby tego było mało, wkładka blokuje przepływ powietrza i powoduje zwiększenie temperatury, a już wiemy, że dla złych bakterii nie ma niczego przyjemniejszego. Dbanie o układ rozrodczy to zatem także dbanie o układ moczowy i wydalniczy – ujścia wszystkich tych układów są bowiem obok siebie, a ich narządy – razem w obrębie miednicy. Fundamentem dobrych nawyków toaletowych jest wiedza na temat budowy kanałów, które dostarczają siku i kupę na zewnątrz. Żeńska cewka moczowa jest prosta i krótka, a odbytnica na końcu troszkę zagięta. Warto wiedzieć, jak pielęgnować to, czym robimy siku i kupę oraz jak bezpiecznie wydalać mocz i kał. Wulwa i pochwa, czyli urocze sąsiadki cewki, jej ujścia, odbytnicy i odbytu, z pewnością nam za to podziękują.
Nie noś wkładek na co dzień. Zamiast tego, używaj świeżutkich majtek.
Sikaj w pozycji wyprostowanej, mając kąty proste między udami a łydkami oraz między udami a plecami – dzięki temu cewka moczowa będzie prosta i mocz będzie swobodnie wypływał. Nie przerywaj sikania, by cofający się mocz nie zaprosił bakterii z ujścia cewki w głąb ciała.
Do kupy skul się jak do kucania – zainspiruj się robiącym kupę psem lub kotem. Możesz podłożyć pod stopy jakiś stołek, oprzeć łokcie na kolanach. Skulona pozycja rozprostuje odbytnicę, torując kupie drogę.
Podcieraj się osobno z przodu i osobno z tyłu. Nigdy nie dotykaj sromu papierem, którym dotykał*ś okolic odbytu. Gdy wycierasz pupę po zrobieniu kupy, wykonuj ruchy wyłącznie w stronę pleców, nie wulwy.
Afera piąta, ginekologiczna
Daga: Nawet jak nie mam niepokojących objawów, to chodzę na wizyty ginekologiczne co roku.
Iga: Ja też, ale czasem zastanawiam się, czy to konieczne… Dbam o siebie, chyba nie jestem w żadnej grupie ryzyka…
Aga: Dziewczyny, ja też o siebie dbałam, nie byłam w grupie ryzyka i nie miałam żadnych objawów, które w tamtym czasie wydawały mi się niepokojące. Właśnie o to chodzi w profilaktyce! Wszystkie poprzednie nasze afery dotyczyły profilaktyki pierwotnej, czyli tego, co robić, by nie zachorować. Tę część poświęcam profilaktyce wtórnej, czyli sposobom na to, by wyłapać chorobę w stadium początkowym lub nawet „tuż przed” i jak najszybciej wrócić do zdrowia.
Niedługo po pierwszej w życiu miesiączce udaj się na wizytę ginekologiczną, koniecznie z badaniem USG zawartości miednicy mniejszej. Powtarzaj to co roku, do końca życia, u sprawdzonej, godnej polecenia osoby, na przykład z tej listy. Od 21. roku życia (lub 3 lata po pierwszy współżyciu, jeśli wypada to wcześniej) co roku rób cytologię, zawsze szczoteczką. Po trzydziestce dołóż do tego coroczne USG piersi, po pięćdziesiątce – mammografię co 2 lata. Co miesiąc przeprowadzaj samobadanie piersi i przegląd swojej wulwy w lusterku. Jeśli możesz, zaszczep się przeciw HPV. Nie bagatelizuj niepokojących objawów: wydzieliny, bólu, pieczenia, świądu, nieregularności i uciążliwości miesiączek, problemów przy współżyciu, popuszczania, nowotworów w rodzinie.
Na początku tekstu obiecałam, że wyjaśnię to pozornie nieszczęsne „tam na dole” z tytułu. Opisane wyżej zdrowe nawyki i zasady świadomej pielęgnacji wulwy nie mogą istnieć bez dokładnej analizy kwestii związanych z calutką zawartością miednicy, odbytem, pośladkami, udami, a nawet i majtkami oraz legginsami. To wszystko jest tam na dole. I o wszystko to warto dbać.
__________
(i bądź ze mną na bieżąco)